![]() (31.03.2007) Zgubiłeś paszport? Stary stracił ważność? Nie możesz teraz jechać do Polski wyrobić nowego? Możesz zawsze pojechać do konsulatu w Londynie, ale najpierw zaopatrz się w leki uspokajające i uzbrój się, najlepiej w anielską cierpliwość.
Wizyta w polskim konsulacie musi być najpierw umówiona. Można to zrobić zarówno przez telefon, jak i poprzez e-mail. Tyle tylko, że na e-mail i tak nikt nie odpisze. "Wisząc" na słuchawce spędzimy trochę czasu (nawet do 20 minut), bo interesantów jest wiele, a pani odbierająca telefony tylko jedna. Poza tym, linia czynna jest tylko przez dwie godziny w ciągu dnia. Przez telefon naturalnie wszyscy są mili, więc bez problemu zostajemy umówieni na konkretny dzień i konkretną godzinę. Niestety, jak się później okaże nie mamy dostatecznej informacji o dokumentach, które należy okazać w czasie rozmowy z konsulem. Owe kilkanaście osób wpuszczanych jest do środka Konsulatu w miarę, jak w środku robi się miejsce. Tam już czeka na nas druga kolejka. Porządku pilnuje żołnierz BOR - chyba jedyna miła osoba, z którą przyszło nam się w konsulacie zetknąć. Kolejka przed samym budynkiem przypomina trochę sceny spod konsulatu USA w Warszawie, gdzie rzesze Polaków liczą na dostanie przepustki do lepszego świata. Po trzygodzinnym oczekiwaniu docieramy w końcu do okienka. Tam okazuje się, że nie mamy wszystkich dokumentów. Pani Konsul Paszportowy jak się dumnie nazwała (nie chodzi tu przy tym o sam jej tytuł, ale o dość zarozumiały sposób, w jaki to zrobiła), stwierdziła, że nie posiadamy żadnego potwierdzenia legalnego pobytu na terenie Wielkiej Brytanii, ani adresu zamieszkania. Słowem nic, co potwierdzałoby legalne zatrudnienie. Naturalnie w czasie rozmowy telefonicznej nic o tych dokumentach nie było mowy. Mało tego, zażądano od nas wyciągu z rejestru Home Office, który na Jersey nie jest prowadzony. Pani Konsul nie mieściło się to naturalnie w głowie. Nie pomagało legitymowanie się lokalnym - Jerseyowskim - prawem jazdy, kartą Social Security - gdzie jest podany numer telefonu, pod który można zadzwonić i sprawdzić dane jej posiadacza. Udaje nam się przekonać Panią Konsul do potwierdzenia stwierdzenia, że nam, jako obywatelom III RP łatwiej już jest starać się paszport Brytyjski, niż o odnowienie paszportu polskiego. Tylko upór sprawił, że opór został przełamany i po pół godzinie negocjacji udało się złożyć wniosek o wydanie nowego paszportu. Resztę potrzebnych dokumentów możemy dosłać pocztą. Rozbawiła nas jeszcze inna rzecz. Koszt wydania nowego paszportu wzrósł w ostatnim czasie, z powodu wprowadzania danych biometrycznych w nowych paszportach. Jednak w trakcie rozmowy z Panią Konsul dowiadujemy się, że nie dostaniemy jeszcze paszportu biometrycznego w rozumieniu: ze skanem siatkówki oka i zakodowanymi odciskami palców. O przepraszam, skan siatkówki oka będzie, ale będzie on zrobiony z dostarczonych zdjęć (!!!). Nie trzeba być specjalistą żeby się od razu zorientować, że ktoś robi nas po prostu w "bambuko". Nie da się przecież zeskanować siatkówki oka i wyciągnąć danych biometrycznych z niedoskonałego zdjęcia. Wszystko tylko po to, żeby jak zawsze wyciągnąć od ludzi pieniądze. W Konsulacie RP w Londynie nie ma nawet śladu po specjalistycznych urządzeniach, przez których brak właśnie nie można już składać wniosków na Jersey. Ani skanera siatkówki oka, ani skanera odcisków palców. Nasze wrażenie z wizyty w Konsulacie jest nienajlepsze. Przede wszystkim czuliśmy się jak żebrzący o wizę do Polski, a nie jak petenci ubiegający się o to, co nam się z racji posiadanego obywatelstwa i przysługującego prawa należy. Po drugie, obsługujący urzędnicy konsularni to osoby młode. Niemające więcej jak 30 lat, a mimo to przesiąknięte starymi, biurokratycznymi nawykami: im więcej papierów tym ważniejsza sprawa, gdzie petent jest intruzem przeszkadzającym w piciu kawy i gdzie funkcjonujące w normalnym świecie zasady współżycia nie mieszczą się głowie. Po trzecie, procedura składania wniosku o paszporty jest daleka od doskonałości. Naraża ludzi na wydatki bez pewności, że rzeczywiście sprawę uda się załatwić. Jeśli nie są wydawane jeszcze paszporty biometryczne, a podkreślamy - nie są - nic nie stoi na przeszkodzie, aby wnioski można też było składać na przykład u Konsula Honorowego na Jersey. Innym wyjściem mogłoby być przesyłanie dokumentów drogą internetową lub tradycyjną pocztą. Oszczędziłoby to nie tylko pieniędzy, ale i nerwów. Osobiste stawiennictwo podczas składania wniosku nie jest na pewno konieczne. Jednym słowem poczuliśmy się jak w Polsce. Na koniec jeszcze jedna wiadomość. Też zła. Czeka nas jeszcze jedna podróż do Londynu po odbiór paszportu. Niestety nie udzielono nam odpowiedzi na pytanie: dlaczego nie można wysłać paszportu pocztą? Nie można i już. Choć oczywiście miało być inaczej. Przykre to, ale niestety w ten sposób tylko zniechęca się ludzi do kontaktów z oficjalnymi urzędami ojczystego kraju. A co za tym idzie, wysoce prawdopodobne jest to, że coraz więcej ludzi będzie się decydowało na pozostanie jak najdalej od własnej ojczyzny. I znowu tylko wstyd będzie wyjmować polski dokument załatwiając jakąś sprawę. Znowu wróci obraz kolejki, zdenerwowanie, frustracja, że miało być tak dobrze a wyszło jak zawsze... Czyli po polsku. Jan Winnicki & Redeemer do góry |